Wybory w USA: komu sprzyjają Mars i Pluton?
Piątego listopada, w dniu wyborów, jest opozycja Marsa do Plutona. Łączą swój wpływ dwa kosmiczne czynniki, które w ludzkim świecie reprezentują przemoc, walkę i napięcie.
Wybory prezydenckie w USA przewidziano na 5 listopada. Wynikło to z reguły, że wybory są w latach podzielnych przez 4 (jak olimpiady) we wtorek po pierwszym poniedziałku listopada. Tyle kalendarz. Jednak swoje dopisało Niebo, tzn. cykle planet i tym dniem, piątym listopada, utrafiono w opozycję Marsa do Plutona. Wprawdzie ścisła opozycja będzie w niedzielę 3 listopada, ale 5 listopada będzie nadal wystarczająco ścisła, żeby działać. Mars tego dnia będzie w zasięgu punktu 0° Lwa, Pluton w zasięgu 0° Wodnika. Średnie odchylenie opozycji tych planet (od ścisłej liczby 180°) będzie około pół stopnia.
Połączenie, lub wspólna-jednoczesna aktywność tych dwóch planet, czyli krótko: binastria Marsa i Plutona, stawia umysły astrologów na baczność. Dlatego, że łączą swój wpływ dwa kosmiczne czynniki, które w ludzkim świecie reprezentują przemoc, walkę i napięcie. Hasła w rodzaju: „teraz lub nigdy, zwyciężaj albo giń, zwycięzca bierze wszystko, albo ja jego albo on mnie”, czy wreszcie: „na śmierć i życie” – mają charakter marsowo-plutonowy. Dzieje się tak tym bardziej, że aspektem między Marsem a Plutonem jest opozycja, która ma taki napięciowy wymiar nawet niezależnie od ducha biorących udział planet. Następnie, Słońce jest w znaku Skorpiona, który sam jest marsowo-plutonicznym znakiem: Słońce więc będzie wzmacniać obie planety – i Marsa, i Plutona, a więc również wzmocni moment ich starcia.
Z tego układu planet wynika więc, że walka między kandydatami będzie „ostra”. Ale co to znaczy „ostra walka” w kontekście nie wojny przecież, ani meczu bokserskiego, tylko demokratycznych wyborów? Po pierwsze (jak mi się wydaje) oznacza to siłę zaangażowanych emocji po obu stronach. I to nie jest prognoza, bo tak się dzieje i to już od miesięcy. Zwolennicy Kamali Harris z jednej strony i zwolennicy Donalda Trumpa z drugiej, stają się prawie z każdym dniem coraz bardziej bezkompromisowi, zaciekli i nie wyobrażają sobie zwycięstwa innego niż własne, tj. swojego kandydata. Po drugie, ta ostrość może polegać na tym, że do końca nie będzie znany wynik i emocje będą trzymać w napięciu: może dłużej niż do końca wtorku 5.XI. Kiedy to piszę, do niedawna jeszcze szanse obu stron wydawały się nadzwyczaj wyrównane; dzisiaj widać, że Trump o pojedyncze procenty bierze górę. Ale przecież sondaże często rozbiegają się z faktycznymi wynikami. Ostrość może przejawiać się też w pozowaniu tego wydarzenia na wojnę: że to jest jakieś epickie i ostateczne starcie o przyszłość Ameryki; co też już się dzieje; następnie w tym, że faktyczne wojny, mogące się zlać w jedną wielką wojnę, już toczą się na wysuniętych redutach Ameryki i Zachodu: na granicach Ukrainy, Izraela i we wschodnioazjatyckich cieśninach. Te cienie wojny rzutują na wybory Amerykanów, uruchamiają swoją presję na obywateli USA. Wreszcie, może być tak, że same wybory w pewnych miejscach obrócą się w akty anarchii czy zamieszki. Opozycja Marsa-Plutona oznaczać może, że te wybory nie będą grzeczne.
Oboje kandydaci mają swoje horoskopowe atuty. Kamala Harris jest teraz w najpomyślniejszym momencie na „ruch w górę” czyli awans, obejmowanie wysokich stanowisk, a także ogólnie na bycie u szczytu – gdyż w cyklu Saturna jest świeżo po przejściu Saturna przez jej urodzeniowe Medium Coeli. (Jak Margaret Thatcher, gdy ta pierwszy raz obejmowała urząd premiera UK. Lub jak Maria Curie, gdy ta odkrywała polon i rad.) Ta ćwiartka cyklu Saturna, w której jest teraz Harris, sprzyja najbardziej ambitnym i jednocześnie najbardziej uspołecznionym życiowym przedsięwzięciom.
Opozycyjne planety, Mars i Pluton, stoją w kwadraturach do jej urodzeniowego Słońca (wraz z Merkurym) w zasięgu punktu 0° Skorpiona. Działają więc na nią „punktowo” lub osobiście, tzn. nie tylko przez tworzenie ogólnej atmosfery. Co robią? Stawiają wyzwanie typu: wóz albo przewóz, wszystko lub nic, teraz albo nigdy. Przy tym ustawiają wysoką poprzeczkę dla tej próby.
Donald Trump ma bieżącego Jowisza na swoim urodzeniowym Słońcu. Więcej: Jowisz chodzi mu po Słońcu już długo, od sierpnia b.r., i ostatecznie przejdzie tranzytem przez jego Słońce w maju 2025. Jowisz tranzytujący urodzeniowe Słońce to jeden z najbardziej wyrazistych wskaźników powodzenia, rozmachu, otwierania się nowych możliwości, wręcz nowych przestrzeni do zawłaszczenia. Szczególnie tak się dzieje dla jowiszowców (osób z dominującym Jowiszem) – a Trump ma przecież urodzeniowy trygon Słońce – Jowisz. Dodajmy, że w ten słoneczno-jowiszowy kompleks u Trumpa wmieszane są także jego urodzeniowe Księżyc i Uran. Donald Trump działa i walczy teraz naprawdę dużą częścią swojej astro-osobowości.
Ale Saturn mu nie sprzyja. Przez to, jeśli wygra, początek jego kadencji, już w roku 2025, przyniesie przykrości.
Saturn sprzyja za to Harris, o czym napisałem wyżej. Kamala Harris jest przy tym saturniczką, urodziła się z Saturnem w MC. (Inaczej niż uranik i jowiszowiec Trump.) Saturn w pewien sposób wzmacnia właśnie jej szanse w wyborach: bo w dniu wyborów Słońce (w Skorpionie) tworzy trygon z Saturnem (w Rybach). Słońce pokazuje więc, która planeta jest tą „misyjną”; z której będzie najwięcej wynikać na przyszłość. Ten układ planet można czytać tak, że oto „idą trwałe zmiany”, i to w kierunku wyznaczonym przez żywioł Wody, który w kosmicznym kodzie oznacza opiekę i opiekuńczość, dbanie o słabszych, oznacza pracę lub „re-pracę”, czyli ponowną pracę – nad podstawami, nad materialnym bezpieczeństwem.
Jednak przy prognozach należy wziąć pod uwagę więcej czynników i lepiej je prowadzić kiedy już będzie wiadomo... Kto wygrał.
Wojciech Jóźwiak
2024-10-13
☚ Nuklearne groźby: oktyl Saturna do Plutona tak działa | Półkrzyż 21 października 2024, o pierścieniach i palcach ☛
Podaj swój adres email:
Na ten adres wyślemy potwierdzenie.
— —