prowadzi Wojciech Jóźwiak • od 2004
 

2024-04-21. Wojciech Jóźwiak. Cykl: Blog poniedziałkowy

Urodzenie, planety i przyczynowość | Czytaj w dziale Pracownia
☚ Co z horoskopem w razie cesarki? | Astro-wpływ planet a fizyka ☛

Urodzenie, planety i przyczynowość

Zależności przyczynowe najwidoczniej nie stosują się w astrologii. Jakimi innymi je zastąpić?

Michel Gauquelin podjął poważną próbę przyczynowego zrozumienia astrologii. Podkreślam to „przyczynowe”, ponieważ sam wolę myśleć, że astrologia nie jest przyczynowa, tzn. nie na przyczynowych związkach się opiera. Francuski badacz posługiwał się następującym modelem astrologicznych zjawisk: poród zaczyna się od dziecka-embriona, od tego mianowicie, że organizm embriona wydziela pewien hormon (lub hormony), które pobudzają organizm matki do rozpoczęcia akcji porodowej. Mechanizm produkcji i uwalniania tych hormonów z jednej strony jest określony genetycznie, mianowicie ludzie, również na etapie embrionalnym, „mają go w genach” i ten mechanizm jest dziedziczony. Z drugiej strony, ów mechanizm hormonalnego wymuszenia porodu (na organizmie matki) jest wrażliwy na doby planetarne, to znaczy nie (tylko) na zwykłą dobę słoneczną, ale również na okresy czasu wyznaczone przez wschodzenia, górowania i zachodzenia Księżyca i planet – w swoich statystykach Gauquelin brał pod uwagę Jowisza, Saturna, Marsa i Wenus. Ruch pewnej planety względem ziemskiego horyzontu określa jej planetarną dobę, a procesy uwalniania hormonów pro-porodowych aktywizują się w przełomowych momentach planetarnej doby: przede wszystkim gdy dana planeta wschodzi lub góruje. U jednych ludzi (gdy są w fazie embrionalnej) hormonalny mechanizm pro-porodowy silniej zależy od doby Jowisza, u innych silniej od doby Saturna, itd. Zarazem – to już jest trzecie ogniwo tej hipotezy – te same geny, które uwalnianie hormonu uwrażliwiają od pewnej planety, przejawiają się jako temperament danej osoby. Osoby porodowo uwrażliwione na dobę Jowisza są śmiałe, przywódcze, robią wokół siebie „szum”, są, mówiąc krótko, ekstrawertykami. Inaczej osoby porodowo uwrażliwione na dobę Saturna: te są wycofane i zamknięte w sobie, czyli introwertyczne, a także mają skłonność do perfekcjonizmu i poglądów konserwatywnych. Podobny okrężny związek idzie między skłonnością do działania, rywalizacji i walki a Marsem, oraz między współodczuwaniem z innym a Księżycem. Ci których urodzenie zależało od doby Wenus wyróżniali się – wg Gauquelina – elegancją, wyczuciem piękna i unikaniem agresji ani skrajności. Pytanie, na ile spostrzeżenia Gauquelina, poparte setkami (i później tysiącami) przykładów były zgodne z tradycją astrologii (odpowiadam: nie całkiem były zgodne), a na ile on sam nauczył następne pokolenia astrologów własnej „nowej tradycji”.

Skoro cechy psychiczne osoby – składające się na jej temperament – są genetycznie „spakowane” razem z jej wrażliwością jako embrionu na tę lub inną dobę planetarną, to powinny być dziedziczone. Czyli dzieci osób urodzonych w przełomowych fazach doby Jowisza powinny nadprzypadkowo często rodzić się też podczas wschodu lub górowania (ewentualnie zachodu lub dołowania) tej samej planety. To zjawisko Gauquelin również testował statystycznie – i dostał wynik na granicy błędu, czyli właściwie negatywny, tzn. niepotwierdzający jego hipotezy o genetyce planetarnych czasów urodzeń. Można domniemywać, że ów brak sukcesu miał związek z jego śmiercią z przedawkowania środka nasennego, które być może było samobójstwem. Z braku zapisów nie wiemy tego.

Nas najbardziej interesuje w tym momencie to, że Gauquelin patrzył na astrologię jak na zjawisko przyczynowe. Uważał, że związek „planet z człowiekiem” czy „planet z charakterem” jest przyczynowy. Embrion ma geny, które z jednej strony via hormony sterują jego czasem urodzenia, a z drugiej strony mają udział w determinowaniu temperamentu. Geny działają przyczynowo: przyczyną jest określony zapis DNA, dalej kopiowany do RNA i łańcucha aminokwasów, skutkiem zaś jest tzw w biologii ekspresja genów, czyli pojawianie się cech fenotypowych zależnych od zapisu genetycznego. Wrażliwość hormonalno-porodowa na dobę Jowisza, Księżyca, Wenus itd. byłaby czymś porównywalnym z kolorem oczu albo grupami krwi, które są znanymi ekspresjami genów.

Związek przyczynowy ma jednak swoje reguły. Po pierwsze, rygorystycznie zależy od czasu. Przyczyna musi poprzedzać skutek – inaczej nikt jej nie uzna za przyczynę! Po drugie, nie może zachodzić żadne „widmowe oddziaływanie na odległość”. (Przeciwko któremu protestował Einstein; przyjęło się po polsku pisać o „upiornym oddziaływaniu”, jednak niemieckie spukhaft raczej nazywa coś nierealnego niż grożącego spotkaniem z potworem z zaświatów.) Inaczej mówiąc, w ciągu przyczyn i skutków nie może być przerw. Jeśli skutek odbywa się daleko od przyczyny, to dla wyjaśnienia szukamy nośnika, którym może być np. głos (fala akustyczna) lub fala radiowa, lub rozpylona substancja, lub pole grawitacyjne, światło itd. Dalej, zarówno przyczyna, skutek i zjawiska czy byty pośredniczące muszą być fizycznie uchwytne. Muszą być konkretne. Oczywiście, wezwanie do pewnego czynu może być nie rozkazem, a zaledwie aluzją, lecz w każdym razie musi iść twardym fizycznym kanałem: wydrukowane, wygłoszone na wiecu, rozesłane sms-ami. Żaden sąd nie przyjmie, że oskarżony zrobił coś, ponieważ słyszał głos anioła, który mu to nakazał.

Zauważmy, że ostateczne zwycięstwo genetyki przyszło z chwilą, kiedy Watson, Crick i Franklin pokazali: tu jest ta struktura chemiczna (DNA), polimer w kształcie helisy, w którym cztery różne chemiczne „litery” kodują skład protein-białek. Kiedy abstrakcyjne reguły dziedziczenia, znane wcześniej, sprowadzili do twardej przyczynowości i do konkretnych chemicznych struktur.

Podobna próba zastosowania genetyki i biochemii do astrologii przez Gauquelina nie powiodła się. Możliwe, że nie tam trzeba szukać. Możliwe, że astrologia nie jest przyczynowa.

Ale czy w ogóle istnieją zjawiska nie-przyczynowe? Kiedy coś dzieje się bez przyczyny? Lub kiedy coś z czymś jest powiązane, ale nie tak, ze B jest skutkiem A (jako przyczyny), ani że oba, A i B, są skutkami jednej przyczyny C?

Wtedy mówimy o przypadku lub o zjawisku losowym. Przypadki lub losowości możemy podzielić na trzy grupy. Pierwsza, to kiedy znana jest przyczyna A, i znany jest skutek B, i te zjawiska są „porządnie” powiązane, ale z właściwości A nijak nie wynikają właściwości B. Gdy rzucam monetą, jest jawna przyczyna: mój ruch dłonią, wyrzucający monetę. Jest jawny skutek: moneta po upadku leży do góry orłem lub cyfrą. Ale czy upadnie orzeł czy cyfra, tego nie przewidzę. Dlatego, że między uchwyceniem monety a upadkiem jest za wiele szumu, za wiele chaosu. Wynikowe położenie monety zależy od jakichś drobnych poruszeń dłoni, całkiem nieznanych i nie do sterowania. Zastąpienie dłoni maszyną niczego nie zmienia, w końcu totolotki są losowane maszynami. Wkradanie się chaosu można, dość łatwo, naśladować przez obliczenia, numerycznie. Tak działają funkcje losowe działające w komputerach, a właściwie: w procesorach.

Pierwsza grupa losowości polega więc na chaosie. Druga grupa zjawisk losowych wydaje się nie mieć nic wspólnego z tamtą: są to zjawiska kwantowe, które dzieją się spontanicznie, bez przyczyny. Nie ma przyczyny, żeby jądro izotopu, np. słynnego z Czernobyla cezu-137, rozpadło się w pewnym momencie, bo równie dobrze może rozpaść się kiedy indziej. Podobnie jest z pozbywaniem się energii przez atomy lub molekuły podczas ich przejścia do stanów o niższej energii. Kiedyś to nastąpi, u jednych z większym, u innych z mniejszym prawdopodobieństwem, ale nie ma żadnej przyczyny, która by w określonym momencie uruchamiała ten proces. Wzbudzone molekuły i promieniotwórcze jądra są „przygotowane” do swojego rozpadu, są niestabilne – ale przyczyny w tym nie ma.

W obu tych grupach zjawiska podlegają statystyce, tzn. można wyznaczyć ich prawdopodobieństwo. Jest jeszcze trzecia grupa i zjawiska z niej nie mają nawet uchwytnego prawdopodobieństwa. To są synchroniczności. Pojecie synchroniczności wynaleźli Jung („kultowy” psycholog) i Pauli (fizyk, jeden z współtwórców mechaniki kwantowej). Synchroniczności mają to do siebie, że nie można ich zrobić. Poprzednio wyliczone losowości – tak. Biorę do ręki monetę lub kostkę, lub wklepuję funkcję random(). Biorę odpowiednią lampkę, najlepiej ledówkę – i obserwuję światło pochodzące ze zrzucania nadmiaru energii przez azotek galu. Z synchronicznościami jest inaczej. Klasyczna synchroniczość, pierwsza zauważona jako taka przez Junga, polegała na tym, że kiedy na pewnym seansie psychoanalizy pacjentki opowiadał jej mit skarabeusza, spokrewniony z nim europejski owad uderzył w szybę gabinetu. Dosłownie słowo stało się ciałem. Z jakim prawdopodobieństwem czyjeś mówienie o skarabeuszu, lub powiedzmy, orle lub hipopotamie, pociąga przybycie tego zwierzęcia? Nie chodzi nawet o to, że są to zjawiska arcyrzadkie, wyjątkowe, ale że są nieobliczalne. Nie można im w żadnym chyba sensie przypisać prawdopodobieństwa. Spotykałem się z opiniami, że „co na Ziemi” (człowiek ze swoim charakterem i losem) z tym „co na niebie” (konfiguracjami planet, horoskopem) powiązane jest przez synchroniczność. Raczej tak nie jest – a to właśnie dlatego, że synchroniczności są rzadkie, wyjątkowe i niemanipulowalne, czyli zrobić ich nie można. Tymczasem zjawiska astrologiczne, zapewniające to, że z układu planet, z kosmogramu, można odczytać charakter osoby – są powtarzalne i regularne, i dzieją się za każdym razem, kiedy ktoś się rodzi. Przynajmniej astrologowie są o tym przekonani i jeśli „coś jest nie tak”, np. urodzony z Jowiszem w MC jest skryty, ponury i mało spontaniczny, to martwią się, że być może astrologia nie działa i popadają w poznawcze dysonansy.

Ciąg dalszy co zrobi? Nastąpi.

Wojciech Jóźwiak
2024-04-21

☚ Co z horoskopem w razie cesarki? | Astro-wpływ planet a fizyka ☛

Komentarze, dyskusja

Wojciech Jóźwiak   2024-04-22 21:03:11   761.18373  
Próba notki pod artykułem
Próba notki pod artykułem.

  • KrzyżPołudnia #25781 : Swietne zdjecie :)
  • Wojciech Jóźwiak #25782 : Dzięki, Krzyżu Południa :)
  • Lola #25786 : Ależ pamiętam pana Mopsa! To jest już Twój pies Wojtku?
  • Łódź #25787 : Nie, to nasz wierny klient-gość, wabi się Charlie. [Ja, Wojtek: "Łódź" to mój wirtuał do testowania.]
  • Lola #25788 : mopsy są towarzyskie?
  • Wojciech Jóźwiak #25789 : Do szaleństwa.
  • Jutrzenka #25790 : Mam sasiada ktory ma takiego psa i na lydkach wytatuowane takie 2 psy.
    Na dodatek zwrocil mi uwage niegrzecznie stukajac sie po glowie a ja mialam ochote zrobic to samo.
Sandra   2024-05-02 10:15:43   761.18421  
Zastanawiałam się zy działanie neuronów...
Zastanawiałam się zy działanie neuronów lustrzanych można by połączyć z astrologią. 

Neurony lustrzane przy konkretnych bodźcach aktywują właściwe programy w mózgu, co nazywamy zjawiskiem odzwierciedlenia, np. jak ktoś płacze, to nam jest przykro, ktoś ziewa, to zaraz i nam chce się ziewać, itp. Neurony lustrzane odpowiadają też m.in. za zjawiska empatii. To, czego doznają inni, odbieramy w postaci spontanicznej, wewnętrznej symulacji. Każdy odbiera to na indywidualnym poziomie. Natomiast, kiedy środowisko regularnie i przez dłuższy czas produkuje sygnały określonego rodzaju, to nie tylko zachowanie, ale także procesy neurobiologiczne dopasowują się strukturalnie do zaistniałej sytuacji np. u osób straumatyzowanych powiększają się te struktury w mózgu odpowiedzialne za przetwarzanie strachu. Niektórzy neurobiolodzy określają zjawisko odzwierciedlenia prawem grawitacji obowiązującym żywe układy, nie tylko na poziomie zachowania, ale także na poziomie DNA.

Pytanie więc czy istnieją jakieś wysoko wyspecjalizowane neurony lustrzane, które „odzwierciedlają” kosmiczne struktury i dostrajają nas pod względem neurobiologicznym do układu planet. Jeśli nasze sieci nerwowe dopasowują się organizacyjnie do układów w kosmosie, to w tych kosmicznych wzorach fraktalnych może być zakodowana informacja, która zostaje przetworzona na to, co nazywamy charakterem. Patrząc astrologicznie, to jakby w matrycy kosmicznej znajdowały się podstawowe programy reakcji, które zostają odbite gdzieś w strukturze mózgu. Taka kosmiczna pieczątka w głowie z informacją o predyspozycjach i skłonnościach, która by się formowała w podczas wyjścia na świat. Ale moment, kiedy człowiek się rodzi, to jednak mam takie poczucie, że bardziej zależy od matki (procesów zachodzących w jej ciele), niż od chęci dziecka.

Jeśli w planetarnym układzie organizacyjnym zakodowana jest jakaś informacja, którą odbieramy w naszych mózgach, to w ciągu życia, może być wywoływana odpowiednia reakcja adaptacyjna. Czyli jakby nasze sieci nerwowe „wyczuwają” kosmiczne procesy i zgodnie ze zmianami układu planet pobudzają odpowiednie obszary w mózgu, a co za tym idzie możliwe reakcje. To by się mogło przekładałać także na przejawianie się w naszym życiu tranzytów.

Takie moje luźne hipotezy, co do sposobu i zasięgu funkcjonowania systemu lustrzanego.

  • Jutrzenka #26020 : Ciekawa koncepcja ale specjaliści zastanawiają się czy neurony lustrzane wogole istnieja, Zdania sa podzelone jak z wieloma nowosciami bywa.
  • u#2048 #26021 : Sandro, brzmi to dobrze i prawdopodobnie; kto wie...
    Co do momentu, w którym rodzi się czlowiek, tj. czy zależy on od stanu matki, czy woli dziecka- trudno orzec. Kiedy jednak porównuję swój kosmogram urodzeniowy z horoskopem z dnia, w którym "terminowo" miałam się urodzić, to nie dziwi, dlaczego wolałam byc "opóźniona" o 2 tyg.:) Może wolę dziecka matka wyczuwa, rozumie i razem się jakoś układają? Kto wie...
  • Wojciech Jóźwiak #26030 : @Sandra: Neutrony lustrzane, gdyby to one były odbiornikami działania planet, musiałyby to działanie odbierać poprzez jakiś fizyczny efekt. Jaki?
    Dla rozjaśnienia tematu: oko odbiera obrazy. Robi to poprzez fizyczny efekt polegający na tym, że światło, czyli fotony z pewnego zakresu energii (czyli barwy czyli długości fali – bo to właściwie to samo) są absorbowane przez barwniki w komórkach światłoczułych na dnie oka.
    Z astrologią jest ten problem, że fizyka nie zna efektu, który mógłby pośredniczyć w zjawiskach astrologicznych. (Ale chcę w kolejnych blogach poniedziałkowych kontynuować męczenie tego tematu i podobnych. :)
  • KrzyżPołudnia #26031 : @WJ: nie zdziwie sie, jesli dzialalaby jakas holografia laczaca skale makro (grawitacje ukladu planetarnego) i mikro (uklad nerwowy na poziomie kwantow). Ale to by bylo piekne do przeliczenia! Az sie rozmarzylam.

    Albo zyjemy w symulacji (nawet Boskiej) i po prostu warunki brzegowe dzialania kazdej jednostki sa zakodowane w zależnościach, ktore ludzie odkryli i teraz astrologowie "jada na kodach". 

    Edit: jest tez bardzo mozliwe, ze wszystko odbywa sie w innych wyiarach niz te 3+1, ktore naturalnie odbieramy, a trudniej jest opisac i w ogole wymyslic jak cos dziala jesli przekracza to nasze naturalne zdolnosci percepcji. Niektore teorie fizyczne maja wiecej wymiarow i ich liczba nie jest losowa.
Notki forum (2) na tej stronie: [X]
Komentowanie wymaga zalogowania i/lub ważnego abonamentu.
Pisz komentarz  tytuł:
(-?-)
Twój adres email: Twój podpis:
Na podany adres przyślemy kod potwierdzający.
Czy chcesz dostawać powiadomienia o nowych odcinkach bloga poniedziałkowego?
Podaj swój adres email:
Na ten adres wyślemy potwierdzenie.