Czy świat może być magiczny?
O magicznych życzeniach, klątwach, walkach magów, przekazie z kanału świata i synchroniczności.
Mamy – tak mi się wydaje – wyobrażenie takie, że świat jest trochę magiczny i trochę niemagiczny. Pozostaje w takim stanie zmieszanym lub splątanym. Jak Kot Schrödingera, która jednocześnie pozostaje żywy i martwy. Nauka i technika mają zaś taką właściwość, że pozbawiają go (czyli świat) jego wymiaru magicznego. Dowiadujemy się, że tęczy nie zawieszają na niebie aniołowie ani nie jest ona emanacją bodhisattwów. (Buddyści tybetańscy uwielbiają tęcze!) Piorunami nie ciska Zeus ni Perun, tylko w chmurze, a właściwiej w komórce konwekcyjnej rozwija się różnica potencjałów, której skutkiem jest elektryczne wyładowanie. To, że w ten sposób uporządkowujemy sobie obraz świata, to jeszcze nie bieda. Bieda zaczyna się, gdy okazuje się – bo taki jest wniosek z naukowego ujęcia spraw – że naszych modlitw nikt nie słucha, ani tym bardziej ich nie wykonuje, że nasze zaklęcia i dobre lub złe życzenia trafiają w próżnię; wieszanie świętych obrazów lub amuletów czy innych znaków na szyi też nie ma żadnego sensu, co najwyżej trochę poprawia ci nastrój, podobnie jakby się zjadło pizzę lub posłuchało Pink Floyd'ów. To jest bieda: bo (okazuje się, że) różne rzeczy można robić tak lub siak, i nic z tego nie wynika, o ile nie gwałci medycyny, nie psuje higieny, ani nie wkurza innych. Rozstrzygająca okazuje się nauka lub opinia publiczna. Wraz z magią świat utracił... co? Pewnie jakąś swoją esencję.
Oto zauważmy jednak, że ta bieda nie jest aż tak wielka, bo co by było, gdyby świat jednak był magiczny i na przykład nasze życzenia się spełniały? Może nie wszystkie, ale gdyby je poprzeć odpowiednim rytuałem, działaniem magicznym, to tak? Co by było? Ano, dochodziłoby do magicznych konfliktów. Do magicznych agresji, choćby rzucania klątw, które by realnie-materialnie skutkowały. Magicznego naruszania czyjejś woli, czyjegoś dobrostanu, zdrowia, życia, czyjegoś „tak oto powinno być”. Naruszani musieliby się bronić. Niekoniecznie też magią, bo przypomnijmy sobie, że dawni Germanie (i pewnie więcej innych ludów) magię uważali za broń słabych, głównie kobiet. Mężczyznom godziło się walczyć fizycznie: pięścią lub mieczem. Jeśli wojownik imał się czarów, przestawał być uważany za męża, skiepszczał się. (Polecam etymologię tamtego słowa: widać z niej, że u Słowian nie było inaczej.) Naruszani magią też spokojnie mogliby bronić się prawem. Pozywaniem magów i maginie przed sąd. Wzywaniem przeciw nim policji. Gdy to sobie wyobrazisz, widzisz, że wcale nie jest tak źle, że oficjalnie nie wierzymy w magię, odmawiamy jej realności i świat widzimy jako czysto niemagiczny. Gdyby to się zmieniło, byłoby źle: wróciłyby polowania na czarownice/ków i ktoś na nowo wziąłby poważnie zalecenia Biblii, by czary karać śmiercią.
Przecież magia nie polega tylko na tym, że życzenia się spełniają, a słowa skutkują i np. deszcz faktycznie zaczyna lać od modłów. Inny ważny jej wymiar jest taki, że w świecie prócz materialnych i żyjących ludzi jest coś innego, co pozostaje z nami w informacyjnym rezonansie: odpowiada na nasze wołania, pamięta nasze dobre czyny i grzechy, doradza i podpowiada w potrzebie. Więcej: potrafi nas nauczać. Otwierać nam umysły na wiedzę. Bywa to wyobrażane tak, że są szczególne poza-realnie-ludzkie istoty (w pewnej książce, którą kiedyś czytałem, nazwano je, po angielsku, nader delikatnie: agencies), które w ten dialog z nami wchodzą. Ale też może być wyobrażane tak, że to sam świat nam odpowiada, wysyła wiadomości, informuje. Tak uczą nie tylko zwolennicy magii sensu stricto, ale i niektórzy ekscentryczni psychologowie: tak każe Arnold Mindell i inni jungiści być może też. Nazywają to „przekazem z kanału świata”.
Kiedy ów przekaz z kanału świata jest uderzający, kiedy bije po oczach, wołamy: oto (wydarza się) synchroniczność! Zaratustra, bohater Nietzschego, zawołał trochę innymi słowy: „das Zeichen kommt!”, co na polski przetłumaczono: „znak się jawi” lub „objawia się znak”. Jungowi zaś objawiła się synchroniczność jako żuk stukający w szybę, gdy ów psychoanalityk tłumaczył pacjentce jej sen o skarabeuszu.
Magia (lub magiczność świata) ma więcej wymiarów. O nich w następnych odcinkach.
Wojciech Jóźwiak
2024-06-10
☚ Czy astrolog może zmieniać klienta? | Astrologia a magia ☛
Komentarze, dyskusja
- Maarynarz
#27781 : Wpadł mi w ręce ostatnio wywiad, z zamierzchłych czasów:), z Nikiforem, tym malarzem prymitywistą. Otóż na pytanie redaktora: Panie Nikiforze, w Pana pracach występuje bardzo dużo krasnoludków, a przecież wiadomo, że krasnoludki nie istnieją...Na co Nikifor przerywając ze zdziwieniem redaktorowi - A to tam w rogu, to co to jest?
- Jutrzenka
#27782 : Ja nietypowycz zdarzen mam dużo. Kiedys na wyprawie do Indii bylam w pokoju z pewna kobieta, Po kilku dniach ona wyjmuje zdjecie z podpiicem Henryk K. Ja mowie, znałam czlowieka o tym imieniu i nazwisku. Byl przyjacielem mojego ojca. Ona mowi,ze jej brat tez tak sie nazywa i on zrobil zdjecie. Pytaj jak ja sie nazywam i wszystko sie wyjasnia. Ona jest corka przyjaciela mojego ojca,ktorej nigdy wczesniej nie poznałam bo wczesnie wyszla za maz i przenosla sie do innego miasta.
A z innej beczki kahuni ktorzy potrafili odbic klatwe i trafiala w tego kto ja rzucil.
- Wrona #27786 : Ostatnio miałam sytuację, po której ręce mi opadły, przysiadłam na ławeczce, żeby ochłonąć i nagle kątem oka widzę że coś z nieba spada, to był młody gołąb który wyleciał z gniazda, był taki zagubiony dreptał wte i we w te, kwilił, próbował się wnieść. Sytuacja stała się niebezpieczna bo miejsce, gdzie to się stało jest domem dla wielu bezdomnych kotów, mieszkających w piwnicach i których na szczęście nie było w pobliżu. Nagle zjawiły się gołębie, otoczyły go i zaczęły nawoływać, zachęcać, żeby się wzniósł, a on dreptał i dreptał aż w końcu się wzniósł i usiadł na gałęzi....
- Teta
#27845 : Piękna historia Mięta ❤️
Odnośnie tekstu o magicznym świecie, nie mogę się doczekać kolejnych odcinków. Ja, zapewne przez tą swoją transgresję, jestem na pograniczu świata rzeczywistego od magicznego. Od dziecka uwielbiam opowieści i książki o podróży dusz, jaźni, iluzji, po co tu jesteśmy...Ostatnio się poryczałam słuchając audiobooka "wspólnota z Bogiem" N. D. Walscha (nie jest to książka religijna) na części 2, gdzie autor mówił czego uczyć swoje dzieci. Pomyślałam sobie jak dużo błędów popełniłam wychowawczych.I taka się czuje niezrozumiana przez otoczenie i czasami przygnieciona przez materię i naukę i otaczającą rzeczywistość.Ja wszędzie widziałam magię, zwłaszcza 10 lat temu, dosłownie wszędzie magia się działa. Teraz zrobiłam się taka inna, taka jak inni, bardziej racjonalna, mało spontaniczna, mniej się bawię, mniej doznaje magicznosci świata i tęsknię za tym co czułam, jaka byłam. Nie umiem wrócić do tego stanu.Pozdrawiam wszystkich kursantów ❤️ - Wrona #27849 : Pozdrawiam Ciebie Teto i myślę że nikt nie jest idealny, ważne jest, jak sobie z tym radzimy...
- u#2048
#27854 : Świat jest złożony, dlatego wydaje się magiczny...
Szłam alejką, przy której rosło łącznie może 7 krzewów "lilakowych". Kwiatów na nich tyle co kot napłakał. Przede mną dwaj chłopcy (+-9-12 lat) zrywali te kwiaty. Pierwsza moja myśl/impuls (jeśli pamiętacie Czesia z "Władcy móch" i panią Frał, to jej głos/ten jej moralizatorski ton słyszałam w głowie):" co za chuligańskie nasienie; nie dość, że tego bzu w mieście ze świecą szukać, to jeszcze niszczą co się uchowało". Poczułam gniew! Uświadomiłam sobie tę emocję, pogadałam ze sobą...: "może ci chłopcy nie mają pieniędzy by kupić bukiet dla mamy, może na urodziny; wyglądają na dobre dzieciaki; bez zaraz przekwitnie; i bardzo dobrze, że sobie zrywają, na zdrowie(...) Hm, sama chciałabym chociaż gałązkę do domu..." I w tej sekundzie odwraca się do mnie jeden z chłopców : "czy chce pani gałązkę? Proszę" -Bardzo chętnie.... Wróciłam z mini bukietem, wzruszeniem, zawstydzeniem, refleksją i radością.Jestem przekonana, że możemy przyciągać energie/wibracje podobne do tych, które sami emitujemy. Magiczna fizyka?
- Teta
#27855 : To ja Wam też opowiem kilka moich historii:
Kiedyś miałam problem ze skórą, egzema mnie zaatakowała po porodzie córki, miałam takie plamy na nogach i przestałam chodzić w spódniczkach i sukienkach, czułam się źle. Zabrałam się za siebie, oczyszczanie organizmu (do tej pory regularnie to robię) plamy zaczęły znikać, ale ja nadal nie ubierałam sukienek.Pewnego dnia o 7 rano szlam do pracy i wiecie co leżało na chodniku - spódniczka w kropki ze sklepu Mango, jeszcze z metką , leżała pod galeria Mokotów, tamtędy wówczas chodziłam do pracy na ul. postępu.Wiecie co pomyślałam? To znak że wracam do spódnic :)Zabrałam spódniczkę i następnego dnia ja ubrałam :)O tak, świat jest magiczny :)
![Zamknij - pomiń [X]](../icon/close.png)
- Skorba56 Magiczność świata 2024-06-11 07:55:52
Podaj swój adres email:
Na ten adres wyślemy potwierdzenie.
— —