Astrologia nie jest zwyczajną wiedzą lub nauką. – Ponieważ zmienia uczącego się jej.
Astrologii należy uczyć się dwoma
torami. Pierwszy, to normalne pobieranie, co znaczą
poszczególne układy planet: co znaczy, powiedzmy, Księżyc w
Bliźniętach (pogoń za nowinkami i chodzenie na plotki), Mars na
ascendencie (niespożyta energia plus życiowe rozpoznanie bojem
czyli przez praktykę) lub opozycja Jowisza do Plutona (wybujała i
zżerająca ambicja). Takich punktów, „co co znaczy”, uczysz się
podobnie jak w każdej innej dziedzinie wiedzy.
Drugi tor astrologicznej edukacji
znajduje się poza podręcznikiem. Polega na przyglądaniu się sobie
i zadawaniu pytań o siebie. Na tym torze (poznawczym) trzeba
zapytać: co mi najbardziej w życiu przeszkadza? Co mnie uwiera? Na
jakie niedogodności natrafiam? – Tu jest podobieństwo z
Jogasutrami,
gdzie wszystko to, co człowieka męczy, nazwano ładnym słówkiem
kleśa.
Też zadajesz sobie szersze pytanie: na
czym właściwie polega to, że jestem sobą? Czym się wyróżniam i
odróżniam od „tła”, od innych ludzi? Na czym właściwie
polega moja życiowa droga? Co jest osobliwego we mnie? I co jest
osobliwego w moich relacjach z innymi?
Zanim jeszcze znajdziesz w horoskopie
odpowiedzi na te pytania, zainteresowanie astrologią wymusza
rozwinięcie ostrości widzenia. Wymusza krytyczny ogląd –
siebie, innych, świata. Być może to jest nawet ważniejsze, niż
odpowiedzi, które wyczytasz w horoskopie.
Astrologia też coś robi z nami.
Zmienia nas. Sprawia, że stajesz się kimś (trochę) innym, niż
kiedy jej nie znałeś/znałaś. Astrologia ma coś z inicjacji, a
wiadomo, że o inicjacji mówimy wtedy, gdy nie tylko zaczynasz robić
coś nowego, coś innego niż dotąd, ale gdy przy tej okazji
sam/sama stajesz się kimś innym. Gdy myśleć od tej strony o
astrologii, to nasuwają się rzeczy takie, jak metanoia (gr.
przemiana umysłu), oświecenie lub indywiduacja.
To pociąga dalsze pytania, niektóre –
niepokojące. O tym później.
W tym sensie astrologia może jawić się jako magiczna (niewtajemniczonym), a (nam) raczej jako ′magiczne′ narzędzie do otwierania "klapek" pewnych poznawczych obszarów mózgu. W gruncie rzeczy to wiedza otwiera, prowadzi do oświecenia ale astrologia przyspiesza ten proces (Patrzę w kosmogram, pstrykam palcami i eureka! Wiem co i skąd). "Sucha" psychologia nie jest bezbłędna; często prowadzi do schematycznego myślenia o przypadku (od szczegółu do ogółu). Astrologia symboliczna wzmacnia myślenie intuicyjne, pozwalając z założenia na szerszy zakres widzenia ( od ogółu do szczegółu) jednostki. Tak postrzegam zwłaszcza astrologię harmoniczną.
Wojciech Jóźwiak
#30397 : Lajk! @Elisha.
u#2048
#30410 : <łopocze rzęsami> :)
Kita
#30411 : Popieram, Elisho. Oprócz tego co napisałaś - widzę jeszcze inne zastosowania astrologii, przynajmniej w moim przypadku. Mnie uspokaja, bo wiem, że tranzyty miną. Ułatwia pogodzenie się z tym co się dzieje, no bo co zrobić, skoro tak być musi.
TygrysMaj
2024-07-29 12:57:37787.18865
Astrologia jako aparat analityczno-prognostyczny identyfikujący wyzwania z wyprzedzeniem
u mnie - ucząc się astrologii od początku w AA to: po pierwsze zdobywa się wyjątkową metodę której nie ma gdzie indziej i przeskakuje się ten etap "astrologii dogmatycznej", która rozpleniła się w internetach a takową uprawia większość "czołowych" jutubowych astrologów (jak chociażby np. Piotr Piotrowski lub dr Tomasz Szczepanek - jakby astrologii nauczyli się z książek ale nigdy sami nie podjęli próby weryfikacji tego, co z taką dogmatyczną pewnością głoszą) a po drugie odbywa się prawdziwą podróż w czasie zarówno do przeszłości poprzez badanie epok życiowych, jak do przyszłości poprzez próbowanie prognozowania. I tu traktuje astrologie jako narzędzie analityczno-prognostyczne, który w połączeniu z tarotem (tym z AA) stanowi dla mnie mój codzienny aparat identyfikujący wyzwania z wyprzedzeniem. I to działa. I zmienia wszystko.
Wojciech Jóźwiak
#30408 : Lajk! Dla Tygrys Maj –
DiavolissimaNelCielo
2024-07-30 20:24:34787.18871
czytanie z gwiazd
Mnie astrologia nauczyła nieoceniania innych, gdzie kwantyfikatorem bywa(ła) moja własna rzekoma wyższość bądź mój (w moim własnym naturalnie mniemaniu) ...rozwój i równie urojone oświecenie. Każdy z nas jest wyjątkowy i każdy z nas ma coś do zaoferowania innym. Mówiąc bardzo kolokwialnie „ten typ tak już ma”. No i fajnie:-) Poza tym, astrologia w pewnym momencie okazała się najbardziej namacalną ze wszystkich sztuk dywinacyjnych. I już się ganię za słowo "dywinacyjne" albowiem dla mnie to przede wszystkim samopoznanie i samorozwój. Oba nie tylko komplementarne, ale i niezastąpione. A z upływem czasu jakże synergiczne.
Ktoś kiedyś trafnie powiedział, że nasz horoskop urodzeniowy to ustawienia fabryczne. Trudne aspekty? Życie albo my sami dokonuje(my) swoistego auto-tuningu, albo następuje psycho- bądź somatyczne zwyrodnienie: niektóre cechy się radykalizują, inne bywają uwypuklone a te najtrudniejsze? Albo potrafimy je zniwelować albo nauczyć się z nimi …żyć.
W astrologii ujęła mnie również wielość i różnorodność szkół. Z każdej można wziąć to, co najlepsze albo co z nami najzwyczajniej współgra na poziomie czysto intelektualnym bądź tym duchowym. Na pewno łatwiej jest mi się odnieść do moich własnych cykli Jowisza, bo trzeciego cyklu Saturna z oczywistych powodów jeszcze nie dożyłam. O ile bycie wobec siebie obiektywną, to jednak pewna sztuka, to kiedy naprawdę szukamy odpowiedzi w nas samych, to naprawdę wtedy właśnie je znajdujemy. W końcu jeżeli chcesz przykleić plaster na własnej ranie, to ważniejszy jest skutek i cel niż jego - choćby nie wiem jak samopokrzepiające- walory estetyczne;)
Ktoś powyżej trafnie zauważył ilość domorosłych guru na YT. Ja dodałabym powszechną komercjalizację i merkantylizację duchowości w czasach, kiedy ludzi równie zagubionych, co podatnych na wpływy nie brakuje. Ale czegóż oczekiwać w epoce, w której ludzie szukają wiedzy i recept na życie na TikToku. Tam wszytko jest takie proste. Wystarczy smartphone i po 2 lub 15 minutach jestem ekspertem od wszystkiego..."po trochu". Przewracam oczami, kiedy ktoś po kursiku i dwóch webinariach z pewnością i autorytetem godnym co najmniej Dane’a Rudhyara oznajmia przerażonej koleżance, że Saturn w 5tym domu to na bank bezpłodność… a i pytająca i "astrolog" mają po 21 lat. I mowa tu o długości obecnego wcielenia a nie ich stażu astrologicznego;)
u#2048
#30435 : ♥️ Esencja.
Sandra
2024-08-07 17:13:11787.18947
O! przybywanie świadomości!
oo i jeszcze patrzenie na siebie pod kątem tego co oferuje astrologia, uczenie się siebie lub patrzenie na siebie z innej perspektywny (astrologicznej), to często bardzo plutoniczny proces, czsami bardzo burzliwy. W trakcie konfrontacji ze swoimi ego mogą się zadziać różne przykre sprawy.. i to mi przypomina co powiedział Steven Forrest o plutonicznych zmianach:
"Sigmund Freud was once asked to give a brief definition of psychoanalysis – not the easiest thing in the world to do. He called it “the process of making the unconscious mind conscious.” And in saying those words, I think Freud probably defined the Plutonian process more precisely than any astrologer ever has since, or more succinctly. This is it – the process of making unconscious material welcome in the conscious mind. Sometimes it’s not so welcome." :))